-

Czarny : Ukończyłem szkołę i podjąłem pracę.

Dość daleka podróż - nieunikanie trudów

 

Jako, że jestem ojcem chrzestnym, pojechałem niedawno na komunię. Tak się mówi. Chodzi oczywiście o Pierwszą Komunię Świętą - tak się pisze. Ja zaś, jako ojciec chrzestny nie siedzę w zaciemnionym gabinecie i nie macham ręką z sygnetem, tylko tarabanię się przez pół Polski do mojej chrześnicy. Po to, by dać jej prezent, bo niby po co? A następnie, umęczony, powrócić.

Nieunikanie trudów jest tym, czego mi brakuje. Konkretniej - brak mi radości z czekającego mnie wysiłku. Cała ta, narzucona nam odgórnie zasiadalność w domu na pewno również dorzuciła tu swoje trzy (lub cztery) grosze. Na myśl o dość dalekiej podróży nabieram ochoty na napisanie zjadliwej notki dotyczącej promocji podróżowania narzucanej przez państwa w celu drenaży kieszeni podatników. Nie robię tego jednak, bo niestety nie znam się na tym, pozostaje mi więc napisanie innej notki, zupełnie o czymś innym, jednak równie zjadliwej. To się kończy lepiej lub gorzej, jednak w każdym przypadku na koniec zostaję sam na sam z czekającą mnie wyprawą. A dość dalekie podróże są złe, bowiem kradną czas nie tylko swojego trwania (dość długi), ale również czas przygotowań. Przygotowania natomiast są związane ze stresem, z zapominaniem, z uaktualnianiem potrzeb oraz z zimną zupą, która wystygła w wolnej chwili.

To, że takie dość długie podróże na koniec okazują się całkiem miłą przygodą nie ma dla mnie znaczenia. Nie ma to znaczenia przed podróżą, gdy na głowie siedzą mi niepewności dotyczące moich przyszłych losów a także tego, czy nie zapomnę o kremie do golenia (pożyczać od szwagra nie chciałbym). Nie ma też dla mnie znaczenia, że większością spraw zajmuje się Żona. Przykre to, ale prawdziwe.

Hodofobia, czyli, w innym języku Reisefieber. Na pewno mnie dotyczy. Cierpię na ostre stany lękowe przed podróżą zwłaszcza, gdy podróżować mam nie sam, nie wtedy, kiedy chcę i nie tam, gdzie chcę. Nikogo to nie obchodzi, ale tak mam i taki termin znajduje się w słowniku, być można nawet niejednym.

Wracając do tematu. Przedmiotowa uroczystość Pierwszej Komunii Świętej odbyła się w kościele - co mnie nie zaskoczyło. Jednak w kościele były tylko dzieci i ich rodzice, no i ksiądz. Wszyscy zaproszeni goście mieli siedzieć w domu i oglądać mszę online. No to oglądaliśmy. Wielki telewizor w domu gospodarzy podłączony był do małego komputerka, który przechwytywał dane i wtłaczał je na ten wielki ekran, a myśmy się modlili.

Niestety, po piętnastu minutach moja Żona zorientowała się, że to chyba nie jest właściwa msza. Gospodarz tak ustawił transmisję, że w pewnym momencie automatycznie zaczęła się odtwarzać msza poranna, a jako, że komunijne dzieci i tak były poza kadrem - dość trudno się nam było zorientować. Ciekawe, kiedy ja bym się zorientował? Pewnie przy ogłoszeniach parafialnych. W każdym razie po tym incydencie pozostali goście - i tak już mocno znudzeni - darowali sobie oglądanie drugiej, właściwej mszy. Rozeszli się po kuchniach i pokojach pobocznych rozmawiając i rozprawiając na tematy zastępcze. Przed telewizorem zostaliśmy tylko my (czterech wspaniałych) plus paru maruderów, rozwalonych na pobliskiej kanapie i udających, że nie śpią. Muszę jednak zaznaczyć, że choć nikt mszy nie słuchał, to jednak starano się nam nie przeszkadzać. Obecnie jest już pora na to, by takie rzeczy nauczyć się doceniać. Nie chodzi o uczestnictwo, ale o nie przeszkadzanie.

Teraz muszę powiedzieć, że cała impreza, pomijając omówiony incydent okazała się udana. Wraz z nią udany okazał się ten nieszczęsny wyjazd, z którego w końcu powróciłem, mogąc wtłoczyć się z powrotem w moje normalne, nudne dla wielu, sprawy. Nieunikanie trudów. Trudy były niewielkie, rzekłbym nawet - słodkie, a odświeżenie przydało się każdemu z mojej rodzinki, bo nic tak nie cieszy, jak chwilowy wypad z ram. Nieunikanie trudów to chyba po prostu wyjście na wiatr, urodzaj odmiennych czynności, podziw dla ciała, które okazuje się zawsze bardziej uniwersalne, niż nam się zdawało. Za trudem, którego nie unikamy siedzi zawsze mały krasnoludek i mówi fajna zabawa, co nie? Napompowany tymi wnioskami bardzo bym chciał chętnie podejmować wyzwania, choćby te malutkie, czerpać z tego radość i tak dalej. Jak będzie? Zobaczymy, ale nie liczę na fajerwerki.

Na koniec, podczas drogi powrotnej, uspokojony i wciśnięty w fotel wagonu Intercity drugiej klasy, wspominałem tą dziwną mszę, podczas której odbyła się Pierwsza Komunia Święta mojej chrześnicy. To było coś, co nie do końca grało, łyżeczka do kawy napełniona dziegciem. Na tej mszy brałem komunię w myślach. Nazywa się to: komunia duchowa. Nie mogłem przecież inaczej. Przyjmowałem ją wcześniej w ten sposób nie raz, ze względu na okoliczności - wtedy również nie mogłem inaczej. Ale dopiero teraz pomyślałem sobie, że nie odpowiada mi to. Niby wszystko w porządku, niby kurde wszystko w porządku, ale byłem po niej ( tej komunii zjadanej w wyobraźni) jakiś taki... głodny. No cóż, taki już jestem, jestem człowiekiem, który je. Obecnie okazuje się, że moje wyobrażenia na temat pewnych spraw znowu muszą się przesunąć. A ja boję się podróży i nie ufam swojej wyobraźni.

 

PS

Przynajmniej już wiem, skad wziął się tytuł notki, druga jego część - Nieunikanie trudów. Podstawowym trudem jest oto nauka nie-szemrania. Szemranie jest wyrazem świadomości kamyka, który wpada do buta. Czy warto mówić o kamyku? Pewnie warto, zwłaszcza, gdy nie ma innych nieszczęć, jednak warto pamiętać, że to tylko kamyk, kawałek ziemi, która jest nam dana po to, byśmy mieli gdzie chodzić. Tak więc moim trudem związanym z historią opisaną w tej notce jest przyjęcie tego uwierania jako mini-ascezy, która jest po to, by przypomnieć mi o moim byciu. Nie należy robic z tego epopei, lecz raczej skupić się na empirii. Nie kwękać na temat niemożności. Zaufać. Komunia duchowa - jakie to szczęście, że wszystko, gdziekolwiek nie spojrzeć - jest tak skomplikowane, jak szara katedra. 



tagi: komunia św  podróż  lęk  msza online 

Czarny
9 czerwca 2021 09:05
21     1472    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

BINOKLE @Czarny
9 czerwca 2021 10:36

W tym roku do Komunii Świętej pierwszy raz przystępowała moja córka. Mogłem więc wraz z żoną uczestniczyć bezpośrednio. Proboszcz parafii organizując wydarzenie został przypatry do muru przez jakiegoś zatroskanego rodzica o zachowanie "ścisłego reżimu sanitarnego" (odnoszę wrażenie, że niektórym wypowiadającym te słowa przez plecy przebiega dreszcz podniecenia), więc rodzina na zewnątrz, w tym również rodzeństwo. Brak nagłośnienia, chłód i deszcz zmusił ich do odwrotu.  Zmieniono nam zwyczaje, z czym nie mogę się pogodzić. 

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Czarny
9 czerwca 2021 11:23

Odnosze wrazenie (moze mylne) czytajac notke, ze nastapila w spoleczenstwie jakas bierna pogodna rezygnacja. A we mnie sie gotuje na to wszystko. Przez ostatni czas zaobserwowalam tak wiele mozliwych postaw proboszczow, ze kiedy czytam o "przyparciu do muru przez zatroskanych", to wiem, ze mozna inaczej i nic sie zlego przez to nikomu nie stanie (przyklad ze wsi, gdzie odbyl sie pogrzeb kogos z mojej rodziny; zwykle proboszcz przestrzegal limitow wiernych, ale przybylo tak wiele osob, a padal deszcz, zaprosil wiec wszystkich do kosciola, wszyscy zas skrzetnie skorzystali, i nikt sie nie bal o "zarazenie", ani tez nikt nie doniosl "odpowiednim czynnikom").

Najczesciej, jesli nie zawsze, ci "zatroskani" to ludzie, ktorzy do kosciola nie chodza, ujawniaja sie przy roznych uroczystosciach zwyczajowych (dla nich) i wtedy machaja innym przed nosem "sanitarnym rezimem", groza proboszczom etc.

Wiem, ze w wielu miejscach zdecydowano sie na komunie sw.indywidualne, tzn. na jednej mszy jedno lub dwoje dzieci, wtedy moze wejsc cala zaproszona rodzina. Owszem, cala rzecz jest przeciagnieta w czasie (u nas trwa to juz dwa miesiace), ale mozliwa, i nie trzeba glowkowac nad rozwiazaniami logistycznymi koniecznymi przy duzej grupie.

P.S. Wiem tez, ze sa takie koscioly, gdzie nie przestrzega sie zadnej z narzuconej sztucznie zasady "rezimu sanitarnego", a choroba jakos tam nie grasuje. 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @Czarny
9 czerwca 2021 11:37

Mnie najbardziej denerwuje komunia domyślna. Ale nie mogę chyba powiedzieć, że nie mogę się z tym podogodzić. Po prostu czuję jej niepełność, nie wiem jednak przecież, na ile moje odczucie powinienem traktować poważnie.

zaloguj się by móc komentować

Czarny @jestnadzieja 9 czerwca 2021 11:23
9 czerwca 2021 11:40

Być może można to nazwać rezygnacją, ale chyba nie pogodną. Nie jestem też zwolennikiem niestosowania zasad. Ale faktem jest, że o ich stosowaniu w kościołach najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy tam nie chodzą. Tłumaczę to stłumioną miłością bliźniego, która od czasu do czasu się ujawnia.

zaloguj się by móc komentować

BINOKLE @jestnadzieja 9 czerwca 2021 11:23
9 czerwca 2021 12:09

Nie jest moją intencją krytyka księży i proboszczów wystawianych na dużą próbę w ostanim czasie. Odczuwam w naszej zwykłej codzienności ciężar wydumanego (chwilowego) prawa, którego egzekucję zrzucono na barki zwykłych ludzi pod sankcją domniemanych kar - przykładem sklepy spożywcze i inne "odmrożone" punkty usługowe, gdzie w roli policjantów stają ich pracownicy. Nie wiem jakie mechanizmy stoją za tym że człowiek człowiekowi wilkiem. COVID-wiara? Sankcja? Święty spokój?  

zaloguj się by móc komentować

BINOKLE @Czarny 9 czerwca 2021 11:37
9 czerwca 2021 12:10

Podzielam pańskie doświadczenie dalekich podróży, szczególnie kiedy rozrosła się rodzina.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Czarny
9 czerwca 2021 13:39

Duchowe przyjęcie jest ersatzem, opcją z braku innej możliwości, ale jesteśmy ludźmi składającymi się z dusz, i z ciała. Stąd i Komunię też chcemy przyjmować duchowo oraz w ciele i w postaci ciała. Dla pocieszenia można pomyśleć, że samo przyjęcie ciałem, bez ducha, też nie syci. 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Grzeralts 9 czerwca 2021 13:39
9 czerwca 2021 15:46

Nie syci... Zwłaszcza jeśli oczekuje się od takiego zjednoczenia jakiegoś "przeżycia" lub "odczucia"... Tymczasem Kościół (posiadając w tej materii nie tylko doświadczenia mistyków, ale i ojców pustyni) naucza o pragnieniu, bez towarzyszących mu subiektywnych oczekiwań "przeżyć/czuć/emocji", które traktowane są przez niektórych jako warunek autentycznej obecności/relacji z Bogiem. Stawianie na pierwszym miejscu swoich ułomnych wyobrażeń, wykraczających poza czyste pragnienie łączności z Bogiem, jest pokusą i grozi w perspektywie oschłością a nawet odejściem od komunii wiernego który "nic nie czuje", bo sobie ubzdurał że w takiej chwili powinno dziać się "coś więcej"... Ojcowie pustyni sporo napisali o tzw. "łakomstwie duchowym", które z drugiej strony nie potrafi wytrzymać skupienia na Ofierze, ani uciszyć szemrania z powodu tego że musi stać na zewnątrz świątyni, i całą mszę przeklina covida i pogardza proboszczem który się "boi".

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @OdysSynLaertesa 9 czerwca 2021 15:46
9 czerwca 2021 16:07

Psychika to element ciała, nie duszy. Przyjmując Komunię nawet bardzo emocjonalnie nadal można ją przyjmować bezdusznie. 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Grzeralts 9 czerwca 2021 16:07
9 czerwca 2021 17:13

Jak najbardziej. Ojcowie pustyni nazywają ciałem wiele "objawów" ludzkiej psychiki. Zwłaszcza te które stają się celem samym w sobie, od których "smakosz" uzależnił autentyczność pobożności, albo nadał im przejaw Bożej obecności, błogosławieństwa. Odrobina kwasu "własnego widzi mi się", niczym łyżeczka dziegciu, pozbawia miód słodyczy, pomimo tego że "smakosz" doznań czuje się "dotknięty przez Boga". Doznania występujące na modlitwie, drażniące przyjemnie zmysły (psychikę), prowadzą do skupienia nad owym przeżywaniem, i przesłaniają Boga. Modlitwa staje się bezowocna, a nawet bluźniercza, choć "na zewnątrz" nic jej nie brakuje. Ustanie takich doznań/dowodów, "smakosz" traktuje jako "kryzys wiary". Warto bezustannie mieć w pamięci obraz pobożnego faryzeusza który wypełniał prawo ponad miarę, i pełnił dobre uczynki. Tyle że nie robił tego z miłości do Boga i bliźniego, ale z zupełnie innych powodów (dla uznania swojej wyjątkowości na tle "innych" - samouwielbienia)... Jego modlitwa nie trafiła do Boga... Tak jak umartwienie z wiary we własne siły (albo by udowodnić coś innym) prowadzi po jakimś czasie do rozczarowania tego rodzaju praktyką, lub pogardy dla samego siebie.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @OdysSynLaertesa 9 czerwca 2021 17:13
9 czerwca 2021 18:36

Panowie tu juz na takie wyzyny duchowe sie wdrapali, ze nic tylko  wniosek wyciagnac, ze milosciwie rzadzacy po wszystkich krajach te ograniczenia to tak z troski o nasz poziom duchowy...

zaloguj się by móc komentować

Czarny @OdysSynLaertesa 9 czerwca 2021 15:46
10 czerwca 2021 08:26

Ja to wiem. Rozumiem ten przewód i przyjmuję go, starając się odrzucać moje zachcianki dotyczącego "czegoś więcej". Dodam - z powodzeniem. Jednak pójście zbyt daleko tą drogą zaprowadziłoby nas do miejsca, w którym nie ma już żadnych oczekiwań a nawet więcej - nie ma nic. Bo z jednej strony mamy "łakomstwo duchowe" (Ewargiusz pisał, że łakomstwo, czy też obżarstwo jest punktem wyjścia do pozostałych logismoi, czyli podstawową "złą myślą"), ale na przeciwnym biegunie stoi coś, co można by nazwać "rozpasaną wstrzemięźliwością" (proszę wybaczyć, to moje określenie). I ta wstrzemięźliwość, przybierająca rolę bałwana, przed którym klękamy, może nas zaprowadzić na manowce nie mniejsze, niż rzeczone łakomstwo.

Na szczęście nie mam zamiaru rozstrząsać tematu komunii "na rękę", "do ust", "duchowej" itd., ponieważ znam swoje miejsce w szeregu i nie mam zamiaru nigdzie wyskakiwać (a jeśli ktoś mnie wypchnie, to wrócę). Odnotowałem po prostu swoją... myśl, odczucie, doświadczenie z zaznaczeniem, że zdając sobie sprawę z ich "wad fabrycznych" - odnoszę wrażenie, że ktoś przesuwa moje horyzonty. Być może tak ma być - tego nie wiem. Wiem jednak, że nie jestem protestantem i nie zjadam symbolu, lecz Prawdę, składającą się z wielu wymiarów. A jeden z tych wymiarów znika. 

 

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @Czarny 10 czerwca 2021 08:26
10 czerwca 2021 11:06

Pieknie powiedziane. Dziekuje.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Czarny 10 czerwca 2021 08:26
10 czerwca 2021 11:37

Każda skrajność jest pułapką... Jest też bardzo wygodne, bo takie już nasze "skłonności" po grzechu pierworodnym, usprawiedliwiać trwanie w jakiejś skrajności autosugestią "bo inaczej wpadnę w drugą". "A kto ci to powiedział Adamie że jesteś nagi?"

Sw Paweł mówi o czujności i badaniu/odrzucaniu nawet pozoru zła... Tyle że dlaczego to otoczenie jest winne, a nie moja uboga percepcja i brak wiary po prostu w to że Bóg jest ponad wszystkim i ma prawo dopuszczać jako opatrznościowa wszechwiedza wszystko co uzna za stosowne. Jak się w tym nie pogubić i nie przekroczyć tej cienkiej granicy między gorliwością a szkodliwą przesadą (która jest oszustwem)? Mamy podane owoce ducha i owoce ciała. Ojcowie pustyni często mówią o wielkiej roli pokoju i ufności "pośród burzy na jeziorze", nawet jeśli coś "nam się nie podoba". Ostrzegają przed konfliktowaniem się, gniewliwością i "cichą" pogardą/ocenianiem/osądzaniem (innych). Są to bowiem warunki niesprzyjające ofierze ("najpierw pogódź się z bratem a potem złóż swoją ofiarę") i skupieniu na modlitwie... O Grzegorz Hawryłeczko "O trudnościach na modlitwie". Dosłownie z wczoraj materiał. Pozdrawiam ✋

 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @jestnadzieja 9 czerwca 2021 18:36
10 czerwca 2021 11:45

To co Pani zrozumiała/wyczytała to już nie moja wina... Współczuję jeśli rzeczywiście Pani "poziom duchowy" zależy od decyzji politycznych i gospodarczych "rządzących"

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Czarny 10 czerwca 2021 08:26
10 czerwca 2021 17:06

Jesteśmy we współczesnej Polsce rozpaskudzeni. Nie mamy doświadczenia, że na najbliższą Eucharystię trzeba jechać 70km, nie znamy wielotygodniowego oczekiwania na możliwość spowiedzi. Nie doświadczamy też realnych prześladowań za wiarę. Nie mamy, zatem świadomości, że jesteśmy w świecie diasporą, którą byliśmy i będziemy zawsze, bo duchowo przynależymy już teraz do innego świata. Świata materialnego, ale nowego, przemienionego - i to coraz bardziej wraz z każdym przyjętym Sakramentem. A musimy je przyjmować także materialnie, "cieleśnie", bo jesteśmy cieleśni z natury. Nikt nie obiecywał, że to nie będzie wymagało wysiłku.

Teraz zresztą następuje ładny przesiew - widać, kto był w kościele, bo chciał i cierpliwie znosił różne utrudnienia, a komu tylko wypadało i z ulgą przyjął możliwość niebywania tam. Na tych drugich wiele się i tak nie zbuduje, najpierw trzeba ich nawrócić - a tego się nijak nie da zrobić siłą. Podstępem ani przekupstwem też nie.

 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @Czarny
11 czerwca 2021 10:17

Trudne to terminy. Ja jednak będę wyrażać niepokój, gdy ten do mnie przyjdzie. Wynika to w pierwszej kolejności ze słabości mojej wiary, a w drugiej z faktu, iż próby mierzenia się ze szczerością uważam za dobre. Zwłaszcza, że po każdej takiej próbie mogę dostać odpowiedź, która będzie dla mnie przydatna. Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

Czarny @Grzeralts 10 czerwca 2021 17:06
11 czerwca 2021 10:18

A w dadatku jestem zły, gdy ławki w kościele są zajęte i muszę stać. Tak, jakby kościelne ławki były moim prawem naturalnym.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Czarny 11 czerwca 2021 10:17
12 czerwca 2021 10:58

W pełni się zgadzam... Czym byłaby ofiara bez trudu? Wiara, bez wypróbowania? Osobiste rozterki wynikające z czystego pragnienia Boga, którego nic na tym świecie nie zdoła wypełnić, to dobry znak. Chodzi tylko o to żeby tęsknota nie stała się jakimś egoistycznie ambicjonalnym szemraniem, ale w miarę "pogodnym" znoszeniem "trudów" (tej skrwawionej szmaty) dla Pana. Będącej po prostu darem/łaską, by nikt się przez to nie chlubił z uczynków... "Wszystko mogę w Tym Który mnie umacnia". ✋

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Grzeralts 10 czerwca 2021 17:06
12 czerwca 2021 11:47

Zgadza się... Pluszowe męczeństwo (bo limit, bo maski, bo na zewnątrz trzeba stać, a z drugiej strony donosicielstwo "za mało/za dużo") używane jako dowód zdrady Jezusa przez biskupów, bo przez to Kościoły puste, jest podszyte fałszywym wyobrażeniem wiary jako "iloczynu" głów, który na podstawie "listy obecności" ma dowodzić "kryzysu w Kościele". "Dowodzi" co najwyżej tego, że wiara jest  rzeczywiście łaską szukającą współpracy, w każdych "niedogodnościach", z każdym z wyznawców z osobna. Jednych ta sytuacja zbliżyła, ożywiła, rozbudziła autentyczny głód, innych skusiła do czegoś wręcz przeciwnego, stając się pretekstem do ujawnienia tego co naprawdę "rządzi" sercem (zarówno obojętności jak i fanatyzmu podważenia autorytetu Kościoła)... Co "mój brat" z tym robi może być okazją do modlitwy za niego, do rozmowy delikatnej jeśli są ku temu warunki i nadzieja na wysłuchanie. Do smutku, czy innej formy zatroskania o dobro wspólne (czyt. własność Boga), ale nie powinno być okazją do wyrażania pogardy/osądzania, wieszania psów, na biskupów/księży/wiernych en masse, tudzież okazją do drwiny z czyjegoś słabego ducha... Żaden maruda ani kpiarz ani "mściciel" cudzych krzywd/niedostatków (z własnego mniemania) nie zbierze z takiego podejścia dobrych owoców, a jego "święte oburzenie" budowane na subiektywnym pojęciu "prawowierności", manifestowane zwłaszcza przeciwko Kościołowi, to co najwyżej fatalne zauroczenie sobą, a nie żadna troska, bo jej owocem nie jest szemranie.

W Polsce nie ma prześladowań, i każdy "jeśli chce" (Pan Jezus taki tylko "warunek" stawia) znajdzie drogę do "królestwa niebieskiego". Najpierw we własnym sercu, i bez oglądania się na rząd czy też nierząd, bo "oni" takiej władzy w myśl przysłowiowemu "dziel i rządź" (najwyżej emocjami) nad duszą nie mają.

zaloguj się by móc komentować

Czarny @Czarny
14 czerwca 2021 08:01

No cóż, dopisałem PS. Chyba widzę coś, czego nie widziałem wcześniej. Dziękuję za Wasze uwagi.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować